-
-
polski model biznesu przystaje do składania palet, nawet tam gdzie potrzeba specjalisty jest taka rozmowa:
(P)rezes: no wicie rozumicie, my bymy tu chcieli taką ten tego wartość dodaną w tej naszej firmie, innowacje jak na zachodzie itede, dlatego bymy pana tu zatrudnili, to jak bedzie zainteresowany pan żeś jes, bo z tego co pan tu gadasz to fachowiec żeś pan jes
a potem proponuje ci stawki na poziomie studenta zaocznego z Ukrainy dorabiajacego na smieciowce na 1/2 etatu i robotę pod kierownictwem syna szwagra ciotki kuzyna o intelekcie na poziomie graniczącym z upośledzeniem umysłowym -
-
Warto zauważyć które kraje są liderami tego rankingu.
Chcemy być bogatym krajem, potrzebujemy ludzi którzy dadzą ten rozwój. Niestety nasi najzdolniejsi emigrują, a z zagranicy nikt nie chce przyjeżdżać (może poza Ukraińcami).
Niestety lewicowy dyskurs w mediach głównego nurtu nacisk kładzie na najmniej zarabiających tak jakby to od nich zależał poziom rozwoju kraju. Nie i nawet windowanie płacy minimalnej nie podniesie poziomu życia w Polsce bez rozwoju gospodarczego, a ten tworzą najzdolniejsi, najbardziej przedsiębiorczy i najbogatsi.
Mądre państwo nie walczy z bogactwem tylko je buduje. Zamiast podnosić podatki najbogatszym lepiej jest poszerzać bazę podatkową i zwiększać efektywność systemu podatkowego. Cały zachód rozwija konkurencję socjalną, czego niechcianym efektem jest napływ imigrantów którzy nic nie potrafią (nawet mówić w danym krajowym języku) i nawet jeśli podejmą jakąś pracę, to tylko najprostszą. Z drugiej strony z tych państw ucieka coraz więcej ludzi. Do tej pory uciekali tylko z płaceniem podatków, ale coraz częściej nawet fizycznie. Dlaczego Polska nie mogłaby o nich zawalczyć?
Polska, kraj w centrum Europy - mamy dokładnie taki sam potencjał co Niemcy. Dla człowieka z kapitałem to mogłoby być idealne miejsce do inwestowania.
A gdybyśmy zamiast bawić się w progresję stworzyli prosty system podatkowy z 25% klinem (o połowę niższym niż w krajach zachodnich). Ilu zdolnych informatyków i inżynierów ze Szwecji, Danii i Niemiec byłaby zainteresowana możliwością zdecydowanie wyższych zarobków. Wszystko to bez upokarzającego PIT, progresji podatkowej.
A gdybyśmy tak wprowadzili angielski jako 2gi język urzędowy w kraju, na wzór I RP gdzie językiem urzędowym była również łacina. O ile łatwiej ludziom z zagranicy byłoby prowadzić działalność gospodarczą w Polsce.
A gdybyśmy wzorując się na Szwajcarii i Singapurze wprowadzili zdecydowanie większą wolność gospodarczą? Przecież to nic nie kosztuje, a konkurencja zawsze sprzyja dobrobytowi.
To wszystko można zrobić. Co więcej to nie byłby żaden precedens. Wojny religijne w zachodniej Europie spowodowały napływ Holendrów, Niemców, Duńczyków, Szkotów do Polski w XVI i XVII wieku. Polska była dla nich atrakcyjna nie tylko ze względu na tolerancję, ale również na bardzo niskie podatki (kilkanaście razy niższe niż na zachodzie).
Nie ściągajmy jak zachód imigrantów socjalnych z Afryki i Azji, ściągajmy tych którzy na zachodzie nie chcą na nich pracować. -
-
-
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
Gość: jugo
Oceniono 23 razy 23
witam,
Szkoda, że nie napisał i nie zdiagnozował Pan tzw. polskiej szkoły zarządzania to jest punkt od, którego uważam, że powinien Pan wyjść.
Ja jestem menadżerem w pewnej dużej polskiej (co jest ważne) korporacji, gdzie od lat nie liczy się pracownik (chociaż nie ma mobingu luźny flow). Pracownika się zatrudnia na umowę, płaci beznadziejnie (kierownicy mają nieco lepiej niż specjaliści), premie ucina się z byle powodu (jest uznaniowa więc powodem może być data w kalendarzu), podstawowym hasłem głoszonym przez zarząd "nie ten to następny".
Nic się nie zmienia od lat średnia rotacja r/r to 60% zespołu tzn. że w ciągu 2 lat wymieniłem cały zespół z kawałkiem. Na pytanie mojego szefa dlaczego ludzie odchodzą?, mam te same odpowiedzi:
brak możliwości rozwoju (nauka języków, szkolenia)
iluzoryczne możliwości awansu (brak jasnej struktury, precyzyjnej ścieżki kariery)
niskie wynagrodzenia, mimo wysokich oczekiwań pracodawcy, wyższe wykształcenie, doświadczenie, znajomość angielskiego lub niemieckiego na poziomie min. B1 (potwierdzone)
są oczywiście w firmie benefity tj. multisport, czy opieka zdrowotna ale poza tym nic!
Kadra menadżerska zmienia się także co 2-3 lata, ponieważ każda nawet nieduża innowacja (właściwie próba) to droga przez mękę, dziesiątki stron i godzin analiz regulacji, uzasadnień, spotkań, potem komitety ilość nie do ogarnięcia, jak już to przejdziemy to mamy kolejkę IT standardowy czas oczekiwania od 6 do 12 miesięcy potem realizacja i wdrożenie całość około 3 lat. Nie liczni zaczynają i kończą projekty, które zaczęli (po drodze także wykrusza się ktoś z zepołu roboczego albo zwalnia się PM i od początku).
Dla przykładu prozaiczne przekopiowanie 2 wierszy kodu w tym samym skrypcie z miejsca a do miejsca b czekam już 8 miesięcy (tylko po to aby pracownik mógł zaklikać flagę w innym miejscu niż obecnie).
Niestety polscy pracodawcy (pracowałem w Niemczech więc mam porównanie), zarządzający (mam doświadczenia z zatrudniającymi powyżej 500 osób) nie mają pojęcia o zarządzaniu menadżerami średniego szczebla.
Kierownicy, dyrektorzy (w zależności od struktury) po kilku latach takich podchodów i przepychanek nie mają ochoty na takie zabawy więc się wycofują (idą gdzieś indziej w nadziei, że będzie lepiej) i albo wkomponowują się w strukturę i robią się przeźroczyści (częściej spotykane ze względu na kredyty, dzieci, żony itp.).
Duża część także wypala się i szuka chałupy na wsi, hoduje kozy, lepi garnki i stara się zapomnieć, że uczestniczyła w takim cyrku.
z pozdrowieniami